Siła zapisanych celów

Drogi Czytelniku,
wyobraź sobie, że wczoraj w niedzielę obserwowałem ciekawą sytuację, która w końcu okazała się zaczątkiem tego felietonu. Otóż na Mszy Świętej dla dzieci ksiądz zamiast kazania, czy też raczej jakbyśmy dziś powiedzieli homilii, zaprosił „maluchów” przed ołtarz, aby sobie z nimi pogadać. Wziął mikrofon i dzieciaki mogły przez niego udzielać odpowiedzi na poruszane kwestie i wszystko było słychać na cały kościół.

Mała dziewczynka, gdy w końcu doczekała się mikrofonu, aby odpowiedzieć na jedno z pytań księdza , powiedziała tylko cichym głosem: „Zapomniałam”. A to ci pech!

W rzeczy samej, czy nie zdarzyło Ci się nieraz coś podobnego? Może nie była to tak spektakularna klapa, jak w przypadku tego dziecka, ależ ile to razy sami usprawiedliwiamy się podobnie: „Zapomniałem”.

Wbrew pozorom nie ma w tym nic dziwnego. Po prostu, umysł jest dość zawodny i nie wszystkie „wryte” w nim informacje są natychmiast dostępne. One siedzą gdzieś tam w głębi naszych zwojów mózgowych, lecz w danej chwili nie mamy do nich dostępu. Co zatem robić, by to zmienić?

Z własnego doświadczenia wiem, że ważne sprawy – nie tylko te doraźne do załatwienia „na wczoraj” – trzeba zapisywać. Dotyczy to również spraw perspektywicznych, naszych wspaniałych celów, do których dążymy – a przynajmniej chcielibyśmy dążyć – ustawicznie.

Fakt, kiedyś tego nie robiłem. Po pierwsze, byłem znacznie młodszy, więc bardziej dowierzałem swojej pamięci. Po drugie, nie wiedziałem, jakie to ważne, że to co zapiszesz, jest dodatkowym bodźcem dla Twojego podświadomego umysłu – owego wspaniałego komputera biologicznego. Można rzec, że Twój mózg dostał zadanie i przystąpił do jego realizacji niezależnie od tego, czy go świadomie kontrolujesz.

Im bardziej wierzę w ukryte mechanizmy funkcjonowania naszego umysłu i głoszę konieczność zapisywania mu celów do realizacji, tym częściej spotykam się z oporem ludzi, którym doradzam to robić.

Wiesz, to jest zdumiewające, jak ludzie sami potrafią torpedować swoje szanse na sukces. Gdy pytam, co stoi na przeszkodzie, że nadal nie zapisali tego, co chcą w życiu osiągnąć, najczęściej słyszę odpowiedź, że mają tak fantastyczne marzenia, że ich nigdy nie zrealizują (sic!).

W rzeczy samej mają rację. Jak można osiągnąć coś, w co sam nie wierzysz! Ale czy warto dodatkowo zmniejszać swoją szansę i nie zapisać tego, do czego możesz dążyć? Przecież na razie nie wiesz, jakie sytuacje Ci się przytrafią,  jakich ludzi spotkasz, którzy Ci mogą pomóc bądź Ty osiągniesz inny zasób wiedzy.

Dopóki patrzysz na swoje szanse poprzez pryzmat dotychczasowych umiejętności, dopóty stoisz praktycznie w miejscu i Twoje szanse życiowe maleją. Wiem, że brzmi to dla Ciebie przykro, ale temu stanowi rzeczy sam jesteś winien, bo tylko Ty możesz zmienić koncepcję swojego życia.

Chcesz nadal słuchać tylko siebie, czy wolisz zacząć uczyć się na sukcesach innych ludzi? Jeśli TAK, to nie trać czasu i natychmiast weź kartkę i zapisz swoje cele do zrealizowania za miesiąc, rok, a nawet w dłuższej perspektywie. I czytaj to, co zapisałeś jak najczęściej, aby cieszyć się, że podążasz we właściwym kierunku.

Nie chcę Ci zabierać czasu, aby Ci go nie brakło na zapisanie swoich celów i dlatego jest to ostatnie zdanie tego wpisu.

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl