Zacznij działać dla siebie

Drogi Czytelniku,
wiesz co, zdumiewa mnie to, że tak wiele wspaniałych osób z niezwykłym oddaniem realizuje marzenia innych ludzi, a zupełnie zapomina o własnych. Potrafią oni poświęcić dla kogoś swoje najlepsze lata życia i potem, gdy już są niepotrzebni, bo przychodzi nowe pokolenie adeptów żądnych pracy, nie usłyszą nawet na pożegnanie słów: „Dziękujemy Ci za te lata oddane firmie”. Oczywiście na szczęście nie zawsze tak jest, ale przykładów można by mnożyć.

Źle by się stało, gdybyś w związku z tym myślał, że kogoś za to ganię. Chodzi o refleksję, co można z tym stanem rzeczy zrobić. Przecież w jakiejś mierze również ja byłem takim pracownikiem, który często przedkładał interesy firm, w których pracowałem, nad własne czy też mojej rodziny. To stąd się brały zmiany terminów wyjazdu na urlop lub jego odwołanie, zarwane weekendy bądź wieczory i noce, parędziesiąt dni w roku w delegacjach itp. moje zachowania. Ale wtedy wydawało mi się to normalne i byłem dumny, że jestem dobrym pracownikiem.

Na szczęście moi zwierzchnicy chcieli mi dokopać i zwolnili mnie 3 lata z okładem temu z pracy po 30 latach wykonywania zawodu inżyniera chemika. Wyszło zupełnie inaczej niż zamierzali. Zamiast w ich mniemaniu kary dostałem w rzeczywistości nagrodę, którą była szansa na rozpoczęcie nowego życia, w tym wypadku biznesowego.

A jak to wygląda u Ciebie? Czy robiłeś czynności, które nikomu nie były potrzebne? Czy ślęczałeś nad projektami, o których wiedziałeś, że nigdy nie będą zrealizowane? Czy też miałeś pomysły, które szły do szuflady i nigdy już nie ujrzały światła dziennego?

Może trzeba było zadziałać inaczej?

Mój młodszy kolega z wydziału po zrobieniu doktoratu zaczął pracować w prywatnej firmie, gdzie mógł wykorzystać swoją wiedzę. W ciągu paru miesięcy małą „firmę garażową” rozwinął do fabryczki zatrudniającej kilkanaście osób. Dalszy proces uniemożliwiła niechęć jego szefa do proponowanych dróg rozwoju i bieżącego zarządzania firmą. W rezultacie ów twórca sukcesu tego przedsiębiorstwa odszedł i prowadzi teraz działalność gospodarczą na własny rachunek, m.in. wykorzystując Internet: www.biotern.pl, zaś w jego starej firmie został już tylko jej szef.

Opiszę Ci jeszcze inny przypadek. Niedawno usłyszałem w TVP o Natalii Kowalskiej. Ta młoda dziewczyna potrafiła w zeszłym roku legalnie zorganizować z budżetem 4000 PLN (słownie: cztery tysiące złotych – sic!) wielki Festyn Lotniczy u siebie we wsi Czarże pod Bydgoszczą. Jednak zamiast „orderów” i dyplomów uznania dostała po uszach, bo trafiła na zawiść i instytucjonalną głupotę. W rezultacie jest teraz wzywana na policję i ciągana po sądach. Cóż za paranoja!

Jednocześnie jednak ma wyrazy poparcia wielu ludzi i instytucji, zwłaszcza lotniczych. Dzięki nim zmieniła zdanie i jednak zorganizuje następny festyn w Czarżach 31.07.2010. Z pewnością na nim będę.

Nawiązaliśmy bowiem ze sobą kontakt i okazało się, że jej marzeniem jest mieć własny śmigłowiec Robinson R44. Ba, ona już nawet nim latała. W tym względzie Natalia wyprzedza mnie o kilka miesięcy działań i przemyśleń, bo ja mam podobne marzenie, ale chciałem wybrać model śmigłowca dopiero jesienią tego roku. W zaistniałej sytuacji niewątpliwie będzie to też produkt Robinsona.

Historia amerykańskiej firmy lotniczej Robinson Helicopter Company (RHC) z Kalifornii bardzo dobrze wpisuje się w treść dzisiejszych rozważań. Jej założyciel Frank Robinson długie lata pracował dla Bella i Hughesa. Miał wizję stworzenia lekkiego, taniego śmigłowca dwumiejscowego. Jednakże jego szefowie nie chcieli o tym słyszeć, gdyż zainteresowani byli wyłącznie dostawami śmigłowców dla policji i wojska, a nie dla odbiorców cywilnych.

Ale na szczęście Frank był uparty i w celu realizacji swoich marzeń zdecydował się w latach 70-tych ub. wieku otworzyć własną firmę  i produkować opracowany przez siebie model śmigłowca Robinson R22. Obecnie RHC jest wiodącą firmą w tej branży, produkuje prawie tysiąc śmigłowców rocznie, w tym właśnie większy model R44, o którym marzy Natalia. Przygotowuje się też do seryjnej produkcji modelu z napędem turbinowym R66.

Niekoniecznie trzeba od razu tworzyć fabrykę lotniczą jak to zrobił Frank Robinson. Bardziej chodzi o pokazanie Ci sposobu myślenia wielkimi kategoriami ludzi dążących do swoich celów, a nie tylko wykonujących posłusznie cudze zamierzenia. Zachęcam Cię, zacznij działać dla siebie zanim będzie za późno i braknie Ci czasu, determinacji czy sił. Jeśli tego nie zrobisz teraz, możesz w końcu przegrać swoje życie, bo sprzyjające warunki miną i nie osiągniesz oczekiwanych efektów.

Rozlicz się sam przed sobą, co Cię powstrzymuje przed podjęciem działań korzystnych dla Ciebie! I nie teoretyzuj, tylko wkrocz na swoją drogę sukcesu. Jeśli Ty jesteś gotowy jako uczeń, nauczyciel z pewnością się znajdzie i poda Ci sprawdzone rozwiązania! Ale to Ty musisz je wcielić w życie, a nie on.

PS. Tradycyjnie zachęcam Cię, abyś zajrzał do Wandy Loskot, bo zawsze na jej łamach jest coś nowego i ciekawego.

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl