Kwadrant z Marzeną

Drogi Czytelniku,
dziś chcę Ci zaproponować chwilę wspomnień. Są to moje własne wspomnienia, ale tak dla mnie ważne, że postanowiłem Ci o nich napisać. Jestem bowiem pewien, że mogą one być dla Ciebie inspiracją, do ewentualnych zmian w życiu.

Tak się składa, że właśnie mijają 3 lata od czasu, gdy po raz pierwszy zetknąłem się w Internecie z pojęciem „kwadrant przepływu pieniędzy”. Kwadrant-1 wersja 2Pokazuje on 4 sposoby zarabiania pieniędzy: P oznacza Pracowników, S osoby samozatrudnione, B biznesmenów, a I Inwestorów.

Osoby po lewej stronie tego kwadrantu, a więc Pracownicy i Samozatrudnieni, zamieniają swój czas na pieniądze, czyli w skrócie mówiąc, pracują za jakąś stawkę godzinową. Dla odmiany osoby po prawej stronie kwadrantu, a więc Biznesmeni i Inwestorzy mają źródła dochodów z włożonego kapitału. Dysponują więc swoim czasem i mogą go przeznaczyć tak, jak się im podoba. Może to być rozwój własnego biznesu, akcje charytatywne, podróże w ciekawe zakątki świata, zapewnienie rozwoju dzieciom poprzez studia zagraniczne i wiele innych pomysłów.

Dzieje się tak, bo statystycznie rzecz ujmując jakieś 95% ludzi gnieździ się po lewej stronie, a tu jest tylko około 5% dostępnych środków finansowych świata. Odwrotnie jest po drugiej stronie. Tutaj 95% majątku świata jest w ręku tylko 5% ludzi. Zatem ci ostatni mają zarówno do swojej dyspozycji czas, jak i pieniądze.

Dziś czasami łapię się na tym, że wydaje mi się, iż znam ten termin od zawsze. I wtedy dziwię się, że ktoś mógł jeszcze o nim nie słyszeć. A przecież ja sam jeszcze niedawno – bo co to są 3 lata wobec nieskończoności – nie od razu zrozumiałem, jak ten kwadrant zdefiniowany przez amerykańskiego milionera Roberta Kiyosakiego może wpłynąć na decyzje życiowe każdego z nas.

Dopiero gdy parę dni później trafiłem na wykład Marzeny Bogdańskiej opowiedziała mi, że trzeba zrobić wszystko, aby przestać zamieniać swój czas na pieniądze, bo to pieniądze mają pracować dla mnie. Z tego powodu, że doba ma tylko 24 godziny, Ty zamieniając swój czas na pieniądze, nigdy nie będziesz miał ich wystarczająco dużo.

To był początek przewartościowania moich dążeń. W pracy czułem się coraz bardziej niepotrzebny, więc gdy po kilku miesiącach ją straciłem, postanowiłem już nigdy dla nikogo nie pracować.

Co więcej, zacząłem szukać takich biznesów, które wymagały jak najmniejszego wkładu czasu. Przyznaję, nie było łatwo i gdyby nie Wanda Loskot, to pewnie bym nie znalazł w sobie tyle motywacji, aby iść do upragnionego celu wolności finansowej.

Od tego czasu każdy biznes analizuję z punktu widzenia nie tylko efektów finansowych, ale przede wszystkim, czy zapewnia mi odpowiednią ilość czasu. Bo gdy mam czas, mogę się rozwijać dzięki rozmowom z ciekawymi ludźmi, czytaniu książek, słuchaniu wartościowych nagrań motywacyjnych, udziałowi w różnych szkoleniach itp. ekstrawagancjach – jakby powiedziały osoby niedoceniające rozwoju osobistego.

Zauważ, powszechnie ludzie walczą o pieniądze, bo wydaje im się, że konsumpcja zapewni im szczęście i radość. Fakt, pieniądze szczęścia nie dają, ale można za nie kupić jakieś 90% tego, co szczęście daje. Ale czy na dłuższą metę Ci to wystarczy?

Tymczasem prawdziwa walka powinna toczyć się o jedno i drugie. Bo co Ci po pieniądzach, gdy nie masz czasu się nimi nacieszyć. I na co Ci czas, gdy nie masz pieniędzy, aby coś pożytecznego zrobić. Ale wg mnie to mimo wszystko lepsza sytuacja. Po prostu, możesz zacząć myśleć nad podjęciem decyzji, co zrobić, abyś miał pieniądze.

A czy jesteś wystarczająco zdeterminowany, aby osiągnąć swój finansowy i czasowy sukces, to już inna sprawa. Jeśli jesteś gotów zapłacić odpowiednią cenę za nową jakość swojego życia, to nagroda z pewnością Cię nie minie.

Wyobraź sobie, że Marzenę spotkałem dopiero teraz, parę dni temu na jednym ze szkoleń organizowanych przez PARP.

Mogłem jej tylko podziękować za to, że wtedy potrafiła mnie zainspirować innym spojrzeniem na świat biznesu. Bez Marzeny „kwadrant przepływu pieniędzy” nigdy by tak trwale nie zagościł w moim umyśle. Czułem też dumę, że obecnie mogłem rozmawiać z nią jak równy z równy, a nie tylko jako początkujący adept sukcesu, jak to było 3 lata temu.

Jednoczesne posiadanie czasu i pieniędzy daje Ci nieprawdopodobnie fantastyczne poczucie wolności. Spójrz zatem wnikliwie na swój obecny biznes bądź pracę etatową i szczerze sobie odpowiedz, czy jesteś po właściwej stronie „kwadrantu przepływu pieniędzy”.

A może nie rozumiesz do końca tego zagadnienia i potrzebujesz więcej czasu na jego przyswojenie bądź takiego przewodnika, jaki mi się trafił? Dlatego nie zawahałem się wymienić w tytule tego felietonu imienia Marzeny Bogdańskiej, bo to ona wprowadziła mnie w arkana kwadrantu R. Kiyosakiego.

Sam widzisz, że od Marzeny „przejąłem pałeczkę” edukacyjną i zachęcam Cię do twórczych przemyśleń, abyś wiedział, dlaczego jedni są biedni, a drudzy bogaci i kto ma czas. Co Ty wybierasz?

PS 1. Zachęcam Cię do wykonania testu StrengthsFinder, abyś w końcu i Ty poznał swoich 5 dominujących talentów. Cena kodu dostępu wynosi u mnie 147 PLN. Otrzymasz fakturę VAT za jego zakup.

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl

Siła w spokoju

Drogi Czytelniku,
wyobraź sobie, że znowu miałem potyczkę z instytucją publiczną, tym razem z Narodowym Funduszem Zdrowia. Sprawa zaczęła się kilka miesięcy temu. Wynikła z zupełnie jeszcze innego powodu, a mianowicie zmiany ustawy sejmowej. Domyślasz się więc już, że chodzi o podatki.

Na wstępie zaznaczę, że jestem wielkim zwolennikiem płacenia podatków. Zgadzam się, że trzeba składać pewne kwoty na dobro wspólne. Jednakże czym innym jest podatek, a czym innym haracz. Za ten ostatni uważam np. wszystkie składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Innymi słowy, ja nie chcę mieć przymusowej emerytury! Uzyskam ją własnymi metodami i w takiej wysokości, jak mi odpowiada, a nie ZUS-owi.

Dlatego nie widzę powodu, aby płacić za coś, czego dobrowolnie i świadomie nie chcę. Jednocześnie przyzwyczaiłem się do obniżonych składek ZUS, gdyż objęła mnie reforma ministra J. Hausnera. Przez pierwsze 2 lata swojej działalności gospodarczej takowe płaciłem i zamierzałem płacić nadal korzystając z przepisów o pracy nakładczej.

Niestety, Sejm zmienił ustawę i z tej furtki nie mogłem już skorzystać. Groziło więc, że zamiast jak dotychczas płacić miesięcznie 300 parę złotych, będę musiał bulić ~900 PLN haraczu za coś, z czego nie skorzystam.

Na szczęście okazało się, że nie na darmo głosowałem za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Dzięki temu jak wszyscy obywatele tej wspólnoty, więc Ty również , podlegamy przepisom Rozporządzenia Rady (wtedy EWG – Europejska Wspólnota Gospodarcza) nr 1408/71. Możemy więc nadal prowadzić bez zmian działalność gospodarczą w Polsce, a zatrudnić się na część etatu np. na Litwie – jak w moim przypadku – gdzie są odprowadzane stosowne składki.

Tak, tak, wiem, że to na piśmie wygląda mocno skomplikowane, ale w rzeczywistości wszystko za Ciebie załatwia odpowiednia firma, a Ty cieszysz się sukcesem z podjętej decyzji nadal płacąc mniej więcej tyle samo, jak dotychczas, gdy prowadziłeś firmę na preferencyjnych warunkach przez 2 pierwsze lata działalności.

Oczywiście powyższy wybieg możesz zastosować również wtedy, gdy ponosisz pełne opłaty na ubezpieczenie społeczne. Od Ciebie zależy, czy chcesz w skali roku zaoszczędzić ~5000 PLN, czy też dla Ciebie to gra nie warta świeczki. Ja się po takie pieniądze schyliłem!

Wracam jednak do początku historii, czyli do warszawskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, dokąd udałem się po poświadczenie potwierdzające prawo do bezpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej w pełnym zakresie.

Okazało się, że pierwsza urzędniczka nie zrozumiała sprawy, z którą przyszedłem i kazała wypełnić wniosek o wydanie EKUZ – Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Zorientowałem się, że jest coś nie tak, bo w mojej sytuacji wiele rubryk było nie do wypełnienia. Młoda dziewczyna była jednak na tyle miła, że sprowadziła swojego kierownika, a ten od razu zrozumiał, że tu chodzi o coś innego.

Niestety, zażądał ode mnie 2 oryginałów druku E106, a ja otrzymałem z Litwy tylko jeden. Co prawda nie umiał wskazać na podstawie jakich przepisów prawnych tak jest, ale uznał, że stosownego poświadczenia nie dostanę z przyczyn formalnych. Pech!

Ale teraz zaczyna się najciekawszy fragment opisu zdarzenia!

Otóż jestem pewien, że kiedyś w takiej sytuacji puściłyby mi nerwy. No bo co mnie obchodzi, że ktoś może i ma swoje przepisy, gdy mnie interesuje tylko moja sprawa. Traktowałbym tych urzędników jako wrogów, którzy się akurat na mnie uwzięli.

Jednak miesiące pracy nad własnym rozwojem osobistym spowodowały, że moje zachowanie w relacjach międzyludzkich, w tym jako petenta, uległy diametralnej zmianie. Rzeczywiście, mój spokój musiał być ujmujący, skoro urzędniczka podpowiedziała mi, aby „iść wyżej do centrali”, czyli z drugiej strony budynku i tam mi może coś poradzą i pomogą.

Poszedłem więc do kancelarii i siedzącego za kontuarem urzędnika zapytałem na pełnym luzie: „W jaki sposób załatwić w NFZ sprawę nie do załatwienia?„. – A w czym rzecz? – zapytał.

Wyjaśniłem więc, o co mi chodzi, a on poszperał w komputerze i podał telefon do odpowiedniego – jego zdaniem – człowieka. Rzeczywiście, pan X.Y. (nie podaję prawdziwego imienia i nazwiska, aby komuś z centrali NFZ nie przyszło do głowy go zwolnić) potwierdził, że w zasadzie wymagane są 2 oryginały poświadczonego na Litwie druku E106. Skoro jednak jest 1 oryginał, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby na jego podstawie pracownik NFZ zrobił sobie uwierzytelnioną kopię i sprawę załatwił.

Tak też się stało i po kilku minutach miałem w ręku Poświadczenie nr 07/106/09/00807 ważne do 2012 r.

Oczywiście, możesz powiedzieć, że tym razem miałem szczęście i trafiłem na odpowiednich ludzi, a nie takich jak w salonie sieci PLUS, o czym pisałem tutaj. Jednocześnie jednak jestem przekonany, że wielką rolę odegrał w tym wypadku mój spokój. Przecież świat by się nie zawalił, gdybym nie uzyskał tego dokumentu. Czy zatem warto byłoby tracić energię nad użalaniem się nad swoim losem, co skutkowałoby tylko wpierw pyskówką, a potem wzajemną agresją?

Zauważ, użyłem w tym wypadku słowa „spokój” w rozumieniu stanu równowagi psychicznej. Bowiem często w niezbyt komfortowej dla nas sytuacji ulegamy złym emocjom i „wykładamy się jak na łyżwach”. Jako oferent, klient bądź petent dajemy drugiej stronie sygnał, że bardzo nam egoistycznie na czymś zależy. Tym samym niejako automatycznie stawiamy się w złym świetle i – co gorsza – podświadomość drugiego człowieka z łatwością wyłapuje Twoją słabość. I wtedy przegrywasz!

Oczywiście nie zawsze wygrasz, ale zawsze będzie trudniej Twojemu „przeciwnikowi” zapałać do Ciebie wrogością, gdy działasz z pełną swobodą i zachowujesz spokój. Przy czym pamiętaj, tu chodzi o autentyczny spokój wypływający w sposób spontaniczny z Twojego umysłu. W przeciwnym wypadku byłaby to ordynarna manipulacja, co ma bardzo „krótkie nóżki”.

Życzę Ci, abyś nawet w najtrudniejszych chwilach podejmował działania nie pod wpływem gwałtownych emocji, lecz w całkowitym spokoju umysłu. W tym tkwi Twoja siła!

PS 1. Tradycyjnie zachęcam Cię do odwiedzenia blogu i kursów Wandy Loskot.

PS 2. Zachęcam Cię do wykonania testu StrengthsFinder, abyś odkrył swoich 5 dominujących talentów. Cena kodu dostępu wynosi u mnie 147 PLN. Otrzymasz fakturę VAT za jego zakup.

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl